Castlevania: Portrait of Ruin

Ekranu tytu³owego
chwilowo brak...

Data premiery:
Czas akcji:
T³umaczenie nazwy:
Platforma:
Emulator:
2006
1944
Portret Ruin
NDS
*****

1. Fabu³a

  Portret Ruin od samego pocz±tku mia³ byæ ukoronowaniem dwudziestolecia serii. Sta³o wiêc przed nim niema³e wyzwanie, a próba sprostania mu bez w±tpienia zadecydowa³a o ostatecznym kszta³cie tej produkcji. W rezultacie ta czê¶æ serii nawi±zuje do klasyki pod wieloma wzglêdami, w przypadku fabu³y nie jest inaczej.

  Ca³o¶æ jest kontynuacj± Castlevania Bloodlines na Segê Genesis, której akcja mia³a miejsce rok przed zakoñczeniem pierwszej wojny ¶wiatowej - w 1917 roku. W przygodzie tej mieli¶my okazjê pokierowaæ losami Johna Morrisa lub Erica Lecarde'a. Choæ z punktu widzenia fabu³y obaj walczyli jako duet, z powodów technicznych mogli¶my kierowaæ tylko wybran± na pocz±tku gry postaci±. W Portrecie Ruin sytuacja zmienia siê pod tym wzglêdem diametralnie (ale o tym ni¿ej). Przenosimy siê do 1944, a wiêc rok przed zakoñczeniem drugiej wojny ¶wiatowej, jeszcze gorszej od poprzedniej. W naszych rêkach spocznie tym razem los syna Johna - Jonathana Morrisa oraz jego przyjació³ki - Charlotte Aulin. Naszym zadaniem bêdzie naturalnie zniszczenie dobrze znanej nam Castlevanii (zamek Draculi), która tym razem pojawi³a siê na tym padole ³ez przez monstrualn± ilo¶æ przemocy, smutku, strachu i nienawi¶ci, które nape³ni³y ¶wiat i ludzkie serca w trakcie wojny. Pocz±tkowo wszystko wydaje siê jak zwykle jasne i klarowne, jednak fabu³a (podtrzymuj±c chlubn± tradycjê) ma w rêkawie kilka naprawdê dobrych kart, z których w odpowiednich momentach robi w³a¶ciwy u¿ytek. Zdradziæ mogê oczywi¶cie niewiele - bardzo szybko okazuje siê, ¿e panem zamku nie jest Dracula, tylko wampir-artysta o imieniu Brauner przebywaj±cy w nim wraz ze swoimi dwoma córkami - Stell± i Lorett±. Na swojej drodze spotkamy tak¿e tajemniczego ducha o imieniu „Wiatr”, kap³ana Vincenta Dorina oraz Kostuchê, która podobnie jak w niektórych czê¶ciach serii, tak i tutaj bêdzie mia³a do odegrania nieco wa¿niejsz± rolê ni¿ tylko przeciwnika.

  Jednak to nie wszystko! W Portret Ruin wplecione s± tak¿e w±tki, które powinny usatysfakcjonowaæ zw³aszcza fanów Castlevanii. Maj± oni bowiem szansê dowiedzieæ siê jak± rolê obok Belmontów odgrywaj± w historii serii rodziny bohaterów Bloodlines oraz poznaæ kilka ciekawych faktów dotycz±cych samego Vampire Killera - s³awnego bata, który syn Morrisa wprawdzie od ojca dosta³, jednak ten nie powiedzia³ mu jak wyzwoliæ jego pe³n± moc. D±¿enie do odkrycia zagadki legendarnej broni to jedna z czynno¶ci, po wykonaniu której mo¿emy odblokowaæ w grze ciekawe dodatki, znacznie przed³u¿aj±ce jej ¿ywotno¶æ. Ukoñczenie g³ównej linii fabularnej (maj±cej oczywi¶cie wiêcej ni¿ jedno zakoñczenie) nie wybija siê ponad standardowe „od kilku do kilkunastu godzin”, choæ fani próbuj±cy odkryæ wszelkie mo¿liwe sekrety gry spêdz± przy niej z pewno¶ci± czas kilkakrotnie d³u¿szy. Jest to miêdzy innymi zas³uga a¿ trzech dodatkowych trybów gry do odblokowania! Jeden z nich za¶, kontynuuj±c ideê z Dawn of Sorrow, ma nawet w³asn± mini-fabu³ê. W tamtym przypadku by³a to kontynuacja jednego z zakoñczeñ gry, tutaj tryb ten pozwala nam na poznanie wa¿nego wydarzenia sprzed momentu, w którym zaczyna siê gra duetem Jonathan-Charlotte.

  Tak te¿ s³owem podsumowania - bez w±tpienia historia jest wspaniale przemy¶lanym elementem Portretu Ruin. Kilka zaskakuj±cych zwrotów akcji, manipulowanie emocjami gracza, jeden z trybów dodatkowych, który warto ukoñczyæ dla samej sceny koñcowej i oczywi¶cie zaznajomienie fanów serii z nowymi faktami dotycz±cymi ¶wiata Castlevanii... w sam raz jak na dwudziest± rocznicê jej powstania. Warto wiedzieæ te¿, ¿e z tej okazji twórcy uporz±dkowali jej chaotyczn± o¶ fabularn±. Niestety czê¶æ nielogiczno¶ci mog³o znikn±æ jedynie poprzez wykluczenie z niej niektórych Castlevanii, ale jest to dobra wró¿ba na przysz³o¶æ. Wyniki pracy twórców z Konami trafi³y w rêce fanów w postaci plakatu z osi± fabularn± wchodz±cego w sk³ad przedpremierowego zestawu kolekcjonerskiego.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
2. Projekt zamku

  Lokacje tak¿e pozwalaj± nam odczuæ znaczny wp³yw klasyki. Mowa tutaj oczywi¶cie o podziale na etapy. Spokojnie, nadal mamy pe³n± swobodê w poruszaniu siê po zamku jednak w trakcie gry natrafiamy na rozwieszone w nim magiczne obrazy (st±d nazwa tej czê¶ci serii), za pomoc± których Brauner pozyskuje ciemn± energiê przeklêtej budowli. To w³a¶nie one pozwol± nam siê poczuæ choæ trochê jak za starych dobrych czasów. Miejsca te s± mniejsze od samego zamku Draculi, a ich budowa jest w wiêkszo¶ci przypadków liniowa, ale da³o to twórcom szansê na wykorzystanie ca³kiem nowych pomys³ów i zwiêkszenie ró¿norodno¶ci.

  W ten te¿ sposób odwiedzimy cztery ca³kiem nowe ¶rodowiska (choæ obrazów jest wiêcej). Pierwsze z nich to pe³ne sklepów, magazynów i restauracji, spowite we mgle miasto wzorowane prawdopodobnie na Londynie. Tamtejszy ko¶ció³, czy tunele metra tak¿e czekaj± na przybyszów. Odwiedzimy te¿ sk±pane w s³oñcu egipskie wydmy, wnikliwie obserwowane przez czuwaj±cego w oddali Sfinksa. Poza jego wzrokiem zwiedzimy za to wnêtrze jednej z piramid. Kolejnym przystankiem bêdzie miejsce, którego nazwa - „Pañstwo g³upców” wiele t³umaczy. Jest to jeden wielki cyrk na tle ruin wci±gany powoli w nieprzeniknion± pustkê. Wszystko wydaje siê tu rz±dziæ w³asnymi prawami, a walka z przeciwnikami chodz±cymi po ¶cianach, czy sufitach jest tutaj na porz±dku dziennym... tylko, czy to oni ³ami± prawa fizyki... czy my? Czwartym ¶rodowiskiem za¶ jest ponury las, w ¶rodku którego znajduje siê opuszczona uczelnia. Dom w pustych salach lekcyjnych znalaz³y sobie teraz okoliczne stworzenia, które potrafi± byæ jednak du¿o gro¼niejsze od rozw¶cieczonych belfrów.

  Ka¿de z powy¿szych ¶rodowisk wprowadza nas, jak widaæ, w ca³kiem odmienny klimat. Naturalnie twórcy przygotowali pod tym wzglêdem jeszcze drobn± niespodziankê, ale o niej wspominaæ nie bêdê. Przejd¼my teraz do samego zamku. Nie da siê zaprzeczyæ, ¿e w wiêkszo¶ci Castlevanii przybiera on raczej fantastyczne formy, Portret Ruin za¶ i tutaj siêga do klasyki serii. Dziêki temu, ¿e twórcy wykorzystali bardziej nietypowe pomys³y w wy¿ej wspomnianych obrazach mogli uczyniæ siedzibê Draculi prawdziwie klimatycznym zamczyskiem, niczym ze starych horrorów z jego osob± w roli g³ównej. Mamy tutaj ponury las przy wej¶ciu, wysuszon± fosê, kamienny hol, ponure lochy z salami tortur, jaskinie pe³ne zagadkowych ruin, wysokie wie¿e i wielkie marmurowe schody prowadz±ce do wy¿szych partii budowli. Tam za¶, zgodnie z tradycj±, znajduje siê Wie¿a Zegarowa, a tu¿ obok g³ówny „rdzeñ” budowli wraz z umiejscowion± na szczycie sal± tronow±. Jak widaæ nie ma tutaj niepotrzebnych udziwnieñ, na przekór poprzedniczkom zamek zlewa siê w jedn±, spójn± ca³o¶æ, która naprawdê przypominaj±c ponure zamczysko tworzy niepowtarzalny klimat.

  Z ca³± pewno¶ci± Portret Ruin jest wiêc udan± prób± po³±czenia ze sob± klasycznych Castlevanii podzielonych na etapy i tych z elementami RPG. Doskonale obrazuje to chocia¿by wprowadzenie znanych ze starszych czê¶ci krusz±cych siê pod³óg, obrotowych platform, czy skrytek w ¶cianach. S± te¿ symbole rodem z Symfonii Nocy, jak diabelnie szybka winda (tym razem w Wie¿y Zegarowej), czy „przero¶niêty” licznik procentów ods³oniêtej mapy (wyczuwam tutaj mrugniêcie okiem do osób, które uwa¿a³y, ¿e 200% to du¿o :-)). Ciekawym pomys³em s± tak¿e przeszkody, które do pokonania wymagaj± wspó³pracy obu bohaterów. Niestety jest ich moim zdaniem zbyt ma³o i mog³yby byæ jednak bardziej wymagaj±ce. Co siê za¶ tyczy pokoi specjalnych - do ich rozmieszczenia nie mo¿na mieæ ¿adnych zastrze¿eñ. Komnaty zapisu, jak i teleporty wystêpuj± zazwyczaj parami, a dostanie siê do kluczowych lokacji nie sprawia ¿adnych problemów. Jedna z nich znajduje siê niedaleko wej¶cia do zamku i z pewno¶ci± nie raz bêdziecie j± odwiedzaæ. Mowa tutaj od dwóch pokojach, w których znajduj± siê kolejno duch „Wiatr” i kap³an Vincent. Pierwsza persona (co stanowi nowo¶æ w serii) daje nam specjalne zadania (questy), po wykonaniu których dostajemy od niej przydatne umiejêtno¶ci i ekwipunek. Misje te s± ciekawe i dobrze zaplanowane, za pierwszym podej¶ciem znacznie zwiêkszaj± ¿ywotno¶æ gry. Vincent za¶ prowadzi sklep, w którym mo¿emy siê zaopatrywaæ w odpowiedni ekwipunek (istnieje te¿ opcja zwi±zana z rozgrywk± wieloosobow±, o której dok³adniej opowiem ni¿ej). Jak wiêc widzicie mieszanka pomys³ów i rozwi±zañ z ró¿nych okresów rozwoju serii zaowocowa³o naprawdê wspaniale zaprojektowanymi i bardzo klimatycznymi lokacjami.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
3. Przeciwnicy

  Czy muszê wspominaæ, ¿e w tym przypadku tradycja tak¿e gra pierwsze skrzypce? Chyba nie ;-). Konkretniej rzecz bior±c stwory jakie napotkamy na swojej drodze to prawdziwie profesjonalna mieszanka wybranych modeli z Rondo of Blood (legendarna Castlevania, która zyska³a to miano m.in. dlatego, ¿e nigdy nie zosta³a wydana poza Japoni±), Symphony of the Night i Dawn of Sorrow, a do tego dorzucono jeszcze ¶wie¿e pomys³y specjalnie na potrzeby Portretu Ruin (nie wspominaj±c o tym, ¿e ponownie wielu „starych znajomych” zyska³o ca³kiem nowy wygl±d, a nieraz te¿ umiejêtno¶ci). Fajnie prezentuj± siê m.in. lodowa Death Mask, morski stwór z za¶wiatów Forneus, Invisible Man, mierz±ca do nas z broni palnej Lerajie, olbrzymi Sand Worm, czy ponury Dragon Zombie.

  Ca³± t± barwn± mena¿eriê bezb³êdnie rozdzielono po poszczególnych lokacjach, zadbano tak¿e, aby walki z Bossami by³y w miarê trudne (piszê „w miarê” poniewa¿ weterani nie powinni mieæ z nimi wiêkszych k³opotów) i widowiskowe. Szkoda jedynie, ¿e niektórzy z nich nie s± specjalnie wpadaj±cy w pamiêæ, ale poza tymi wyj±tkami w grze s± ju¿ tylko niezapomniane pojedynki. Bez w±tpienia do tej grupy zaliczaj± siê m.in. od¶wie¿one wersje Dullahana, Wilko³aka, Frankensteina, czy Meduzy. Znamy ich dobrze, ale gwarantujê, ¿e tym razem ponownie Was zaskocz±. Pojawia siê tak¿e Legion, ale nie nale¿y siê po nim wiele spodziewaæ... jest tak dobry jak zwykle :-).

  Naturalnie Castlevania nie mog³a siê obej¶æ bez Kostuchy, tradycyjnie pilnuj±cej Wie¿y Zegarowej... ale to i tak nic w porównaniu z walk± fina³ow±... podnios³a muzyka, graficzne fajerwerki i mnóstwo emocji. Osoby, które gra³y w Dawn of Sorrow z pewno¶ci± pamiêtaj± ¶wietny pojedynek z ostatnim Bossem. Tym razem postawiono nie na wielko¶æ, ale na jako¶æ (co nie znaczy, ¿e poprzednio o niej zapomniano!), do tego siêgaj±c± do samych korzeni zamkowej serii. Trzeba przyznaæ, ¿e doda³o to pojedynkowi niezwykle podnios³ego klimatu. Warto te¿ zaznaczyæ, ¿e zwyciêstwo nie przychodzi tu pocz±tkowo tak ³atwo jak to mia³o miejsce w poprzedniczce na NDSa.

  Od³ó¿my ju¿ fina³ow± walkê i zobaczmy co jeszcze twórcy dla nas przygotowali. Uda³o im siê urozmaiciæ rozgrywkê wprowadzaj±c do gry ideê Areny z Circle of the Moon. Nie jest ona tak trudna jak w oryginale (co pewien czas wystêpuj± portale umo¿liwiaj±ce powrót do zapisu) jednak nadal stanowi godziwy test umiejêtno¶ci gracza... zw³aszcza, gdy we¼miemy pod uwagê, ¿e w koñcu potraktowano powa¿nie poziom trudno¶ci „Hard”. Dok³adniej opiszê go ni¿ej, tutaj wspomnê jedynie, ¿e niektóre stwory zyska³y w nim na prêdko¶ci poruszania siê lub umiejêtno¶ciach przez co sta³y siê o wiele gro¼niejsze. W trakcie walk z Bossami efekt widoczny jest mniej lub bardziej, w zale¿no¶ci od konkretnego przeciwnika. Niemniej jest to jak najbardziej zmiana na lepsze, do tej pory bowiem ró¿nica miêdzy dwoma dostêpnymi poziomami trudno¶ci by³a naprawdê znikoma. Niestety w przypadku znanego i lubianego Boss Rush Mode sytuacja nie jest ju¿ tak weso³a. Zosta³ on podzielony na trzy ró¿ni±ce siê doborem przeciwników „kursy”. Pomys³ sam w sobie nie jest z³y, gdyby nie fakt, ¿e wysz³o z tego jawne rozdrabnianie tego trybu na drobne. Tak jest tak¿e z nagrodami jakie otrzymujemy za pobijanie rekordów czasowych - ich standardow± ilo¶æ rozbito na trzy czê¶ci i podzielono pomiêdzy „kursy”... ten jeden pomys³ zdecydowanie nie zosta³ poprawnie wykorzystany. Po³owicznie udany jest równie¿ powrót do tabeli wyników, która ³±czy w sobie czasy ze wszystkich mo¿liwych rozgrywek w Boss Rush Mode w grze (od jednoosobowych po wieloosobowe przez radio i Internet). Mówi±c krótko - jedyny plus to przejrzysto¶æ. A minusy? Przede wszystkim w³a¶ciciel ka¿dego profilu nie mo¿e zobaczyæ swojego najlepszego wyniku (jak to mia³o miejsce chocia¿by w Dawn of Sorrow), a rezultaty du¿o lepszych postaci z trybów dodatkowych pokrywaj± siê z „normalnymi” co dezorganizuje ca³o¶æ.

  Z drobiazgów na zakoñczenie warto wspomnieæ o tym, ¿e w grze kilka stworów zosta³o ukrytych (kontynuowanie pomys³u z Dawn of Sorrow). Na znalezieniu ich polega kilka questów, tak wiêc warto mieæ oczy i uszy otwarte. Oczywi¶cie twórcy nie zapomnieli o kilku humorystycznych akcentach, jak danie nam szansy definitywnego unicestwienia Czerwonych Szkieletów (które przez ca³± seriê by³y nie¶miertelne), czy mo¿liwo¶æ pój¶cia do baru obs³ugiwanego przez ko¶cistego barmana podaj±cego nam drinki o ró¿nych w³a¶ciwo¶ciach. W³a¶nie ta dba³o¶æ o szczegó³y, du¿a ilo¶æ przeciwników z przeró¿nych czê¶ci serii (d³ugo¶æ spisu wykracza poza ¶redni±!), a przede wszystkim ich odpowiednie rozmieszczenie zadecydowa³y o takiej, a nie innej ocenie. Dodatkowo wzmocni³o j± wprowadzenie czego¶ na wzór Areny i wyra¼ne tym razem wzmocnienie przynajmniej niektórych stworów na poziomie trudno¶ci „Hard”. Gdyby tylko nie rozmieniono Boss Rush Mode na drobne...

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
4. Grafika

  Oprawa wizualna Portretu Ruin mo¿e siê wydawaæ bardziej kreskówkowa od tej z Dawn of Sorrow, pasuje to jednak do tematyki tej czê¶ci serii - obrazów. Podobnie jak w poprzedniczce grê rozpoczyna intro w stylu anime. Jego wykonanie stoi na naprawdê wysokim poziomie, osobi¶cie podoba mi siê ono nawet bardziej od tego z pierwszej czê¶ci na NDSa. Sama rozgrywka tak¿e prezentuje siê okazale. Animacje i przeró¿ne efekty specjalne ciesz± oko, jednak du¿a ilo¶æ tych cudeniek na ekranie sprawia, ¿e gra diametralnie zwalnia. Ma to miejsce do¶æ czêsto, ale nie przeszkadza w przyjemnej zabawie. Co siê za¶ tyczy graficznego wygl±du lokacji, twórcy ponownie pokazali, ¿e w przypadku dwuwymiarowych Castlevanii nie maj± sobie równych w tej dziedzinie. Podobnie jak w Dawn of Sorrow z mistrzowsk± precyzj± zmieszali grafikê 2D i 3D dodaj±c w ten sposób g³êbi niejednej komnacie (np. poprzez przestrzenne wyd³u¿enie pod³ogi). Na tym siê naturalnie nie koñczy, taki np. Peeping Eye zyska³ ca³kiem nowe (co nie znaczy, ¿e lepsze) oblicze po przeniesieniu w trzeci wymiar. Ale to nie jedyny przyk³ad dbania przez twórców o szczegó³y, nawet te, które zazwyczaj nie przykuwaj± uwagi graczy. Ot chocia¿by kurz wylatuj±cy spod nóg zmieniaj±cego kierunek biegu bohatera, faluj±ce nad wydmami powietrze, czy fragmenty towarów sypi±ce siê od naszych wyczynów ze sklepowych pó³ek. Widaæ to tak¿e w stylistyce wszelkiego rodzaju ekranów menu (ozdobne ramki i t³a), co ca³e szczê¶cie nie zmniejszy³o ich funkcjonalno¶ci. Cieszy to tym bardziej, ¿e do tej pory traktowano t± pierwsz± kwestiê do¶æ marginalnie. Tak w³a¶nie prezentuje siê wizualna strona Portretu Ruin - jest piêknie zaprojektowana i fachowo wykonana, a to wszystko przysypane szczypt± kunsztownych detali.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
5. Muzyka i efekty d¼wiêkowe

  ¦cie¿ka d¼wiêkowa Portretu Ruin stanowi razem z opraw± wizualn± mistrzowskie po³±czenie! Ona sama zosta³a napisana przez dwóch kompozytorów - wspania³± Michiru Yamane i znanego w Japonii Yuzo Koshiro, który w bran¿y gier mo¿e siê pochwaliæ niema³ymi osi±gniêciami. Jakby na to nie patrzeæ sama Pani Yamane okre¶li³a go mianem „legendarnego kompozytora”. Mi pozostaje jedynie powiedzieæ, ¿e oboje spisali siê znakomicie! Nie jest to wprawdzie ¶cie¿ka d¼wiêkowa pokroju Symfonii Nocy, któr± to doskonale s³ucha siê nawet poza gr± (g³ównie za spraw± ograniczeñ konsolki), ale i tak spe³nia ona swoje podstawowe zadanie po prostu perfekcyjnie - tworzy duszê ka¿dej lokacji! W Portrecie Ruin nie ma pojêcia „muzyka, która nie pasuje do danego miejsca”, tutaj to ona kreuje ich klimat!

  Przejd¼my jednak do rzeczy, które da siê opisaæ s³owami. Jak zwykle oddano do naszej dyspozycji (oczywi¶cie po odblokowaniu) Sound Mode, dziêki któremu mo¿emy siê zorientowaæ, ¿e ¶cie¿ka d¼wiêkowa jest trochê obszerniejsza ni¿ w pozosta³ych czê¶ciach serii na przeno¶ne konsolki. W jej sk³ad wchodzi kilka ¶wietnych remixów z ró¿nych czê¶ci serii oraz jeden utwór ¿ywcem przeniesiony z Dawn of Sorrow. Warto wiedzieæ, ¿e za spraw± jednego z questów w nasze rêce trafia gramofon, dziêki któremu mo¿emy odtwarzaæ znalezione lub kupione p³yty. Jak to dzia³a? „Uruchamiamy” interesuj±cy nas utwór w trakcie gry i bêdzie nam on umila³ zabawê a¿ do momentu, gdy podk³ad bêdzie musia³ ulec zmianie (np. po opuszczeniu danego ¶rodowiska). Pomys³ jest genialny w swej prostocie, niestety p³yt jest raptem kilka, co sprawia, ¿e ca³o¶æ nie poci±ga na d³ugo (choæ na jednej z nich nagrany jest remix, którego poza Sound Mode nie ods³uchamy w inny sposób). Zosta³a jeszcze wisienka na torcie - po raz pierwszy w Castlevanii na przeno¶n± konsolkê nagrano wszystkie g³osy po Angielsku! Naprawdê mi³o s³ucha siê przeciwników, czy bohaterów wymawiaj±cych kwestie w zrozumia³ym jêzyku (zw³aszcza, ¿e mo¿na w ten sposób wy³apaæ parê smaczków). Szkoda jedynie, ¿e nie zdecydowano siê na nagranie w ten sam sposób dialogów. W trakcie zabawy mo¿na natrafiæ na kilka kwestii które udowadniaj±, ¿e technicznie by³oby to w pe³ni mo¿liwe. S± one nieco d³u¿sze, ale te¿ w pe³ni zrozumia³e (choæ osobi¶cie polecam dobre s³uchawki). Trudno... mo¿e nastêpnym razem.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
6. Grywalno¶æ

  Zbyt mocno rozp³ywam siê w zachwycie, aby tutaj wystawiæ nisk± notê... i tak jest w istocie. Gra siê naprawdê przyjemnie i bezproblemowo... choæ, czy na pewno? Jeszcze przed premier± gry zaniepokoi³y mnie s³uchy, ¿e jest ona niestabilna i czêsto siê zawiesza. Ca³e szczê¶cie okaza³o siê, ¿e mowa o wersji pirackiej, ale niepokój pozosta³. Niestety, gdy na liczniku mia³em oko³o czternastu godzin zabawy nagle grafika stanê³a w miejscu, a muzyka lecia³a dalej. Zasmuci³o mnie to niezmiernie, lecz do tej pory nie powtórzy³o siê to ani razu, a suma liczników ze wszystkich trybów gry siêga ju¿ dwóch dób! Tak wiêc, gdybym o tym wcze¶niej nie s³ysza³ wzi±³bym to za zwyk³y zbieg okoliczno¶ci. Z redaktorskiego obowi±zku uspokajam osoby, które obawia³y siê z tego powodu kupna gry - moja wersja dzia³a sprawnie i poza t± jednorazow± usterk± nie sprawia mi problemów.

  To niestety nie jedyny „drobiazg” psuj±cy nieco samopoczucie gracza. Tym razem mowa o b³êdach w pisowni. Ca³e szczê¶cie znalaz³em tylko dwa, ale za jakie grzechy akurat w menu! W miejscu wyboru trybów gry jeden z nich „zdobi” imiê pewnej postaci. Twórcy postanowili bowiem urozmaiciæ je o jedn± dodatkow± literê. Druga literówka tak¿e trafi³a na imiê, ale tym razem w menu ekwipunku. Pozostawiê oba te przypadki bez komentarza... mam tylko nadziejê, ¿e wersja europejska bêdzie ich ju¿ pozbawiona.

  Powy¿sze wpadki to jednak drobiazgi, które skwasz± minê jedynie najwiêkszym malkontentom. Przejd¼my do rozgrywki. Zabawa jednoosobowa jest tak samo wci±gaj±ca jak zwykle. Ciekawe lokacje i przeciwnicy popychaj± nas do odkrywania kolejnych tajemnic zamku. Osoby lubuj±ce siê w zbieraniu ró¿nych wirtualnych ciekawostek tak¿e bêd± wniebowziête, zw³aszcza, ¿e za spraw± „umiejêtno¶ci” bohaterów system dusz z Dawn of Sorrow nie zanikn±³ ca³kowicie. Bardzo du¿± rolê odgrywaj± tutaj tak¿e questy, które znacznie przed³u¿aj± i urozmaicaj± rozgrywkê. Czasem polegaj± one na znalezieniu konkretnego miejsca, innym razem na zabiciu odpowiedniej liczby potworów lub zdobyciu rzadkich przedmiotów (dlatego nie nale¿y sprzedawaæ wszystkich egzemplarzy danej rzeczy). Weterani doceni± te¿ z pewno¶ci± kilka artefaktów pozwalaj±cych na ciekawe bojowe akrobacje, które s± trudne do wykonania, ale znacznie urozmaicaj± walkê. Pocz±tkuj±cy gracze z pewno¶ci± je zignoruj±, ale warto pamiêtaæ o ich istnieniu. Ca³kowitym rozczarowaniem za¶ je¿eli chodzi o grywalno¶æ jest niestety tryb wieloosobowy (o nim szczegó³owo nieco ni¿ej), ca³e szczê¶cie ten nigdy nie odgrywa³ w serii znacz±cej roli, wiêc nie obni¿a oceny.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
7. Poziom zmian i nowych pomys³ów

  Wbrew pozorom nowo¶ci jest ca³kiem sporo. Najwiêksz± z nich jest za¶ fakt, ¿e tym razem przez ca³± przygodê kierujemy... duetem bohaterów! Rozwi±zanie to przypomina po czê¶ci znanych z poprzednich Castlevanii „pomagierów” - druga postaæ, kierowana przez w³asne AI, nie odstêpuje nas na krok, atakuje, gdy ma tak± mo¿liwo¶æ i ogólnie zachowuje siê w miarê inteligentnie. Je¿eli zajdzie sytuacja, w której nasz partner nie bêdzie móg³ sobie poradziæ wystarczy, ¿e naci¶niemy jeden przycisk i ju¿ walczymy sami. Naturalnie w ka¿dej chwili mo¿emy zmieniæ kierowan± przez siebie postaæ, a warto wiedzieæ, ¿e ma to spore znaczenie taktyczne. Jonathan jest du¿o silniejszy od Charlotte tak wiêc to on przedstawia przeciwnikom argumenty za spraw± ciê¿kiego ¿elastwa. Ona natomiast specjalizuje siê w atakach magicznych. Tak siê bowiem sk³ada, ¿e istniej± w grze trzy rodzaje umiejêtno¶ci. Jeden z nich to znane i lubiane bronie dodatkowe (Jonathan), drugi - czary (Charlotte), a trzeci - ataki specjalne (wykonywane przez obu bohaterów jednocze¶nie). Dwa pierwsze rodzaje umiejêtno¶ci mo¿na znale¼æ po drodze lub kupiæ (trzecie zazwyczaj pochowane s± w trudnodostêpnych miejscach). Oczywi¶cie wiele z nich zdobywa siê jedynie na konkretnych przeciwnikach, tak wiêc w pewnym stopniu zastêpuj± znany z Dawn of Sorrow system dusz. Zwiêkszy³o to tak¿e nieco znaczenie przedmiotów wypadaj±cych z przeciwników, nic wiêc dziwnego, ¿e w koñcu doczekali¶my siê np. okularów pozwalaj±cych zobaczyæ procent szans na ich zdobycie. Nale¿y te¿ wiedzieæ, ¿e bronie dodatkowe wraz z u¿ytkowaniem staj± siê coraz silniejsze, a po osi±gniêciu perfekcji zmieniaj± nieco swój wygl±d lub w³a¶ciwo¶ci. Proces ten posuwa siê do przodu za spraw± punktów dawanych przez przeciwników (inn± ich liczbê w zale¿no¶ci od stwora) danej broni je¿eli choæ raz zadamy im ni± cios. Czary tak¿e maj± swoj± wyj±tkow± cechê - gdy kieruj±c Charlotte przytrzymamy kombinacjê przycisków odpowiedzialn± za wypowiadanie magicznej formu³y nieco d³u¿ej zwiêkszymy jej moc. Dwa podstawowe typy umiejêtno¶ci maj± to do siebie, ¿e mo¿na ich u¿ywaæ nie zmieniaj±c postaci. Kieruj±c któr±kolwiek z nich mo¿emy jednym przyciskiem poprosiæ partnera, aby u¿y³ tej, któr± ma akurat wyekwipowan±. Pozosta³y jeszcze ataki specjalne. W grze jest dziesiêæ takich pokazów fajerwerków graficznych. Ka¿dej postaci mo¿emy przypisaæ inny, przez co, aby móc stosowaæ dwa na przemian, wcale nie musimy ci±gle zagl±daæ do ekwipunku. Ten za¶ zosta³ zaprojektowany naprawdê przejrzy¶cie, podobnie zreszt± jak ca³y system sterowania dwoma postaciami. Nikt, nawet pocz±tkuj±cy gracz, nie powinien mieæ problemów w trakcie zabawy. Tutaj twórcy nie zawiedli oczekiwañ fanów.

  Bior±c pod uwagê kwestie natury fabularnej warto wiedzieæ, ¿e w koñcu postanowiono odgrodziæ grubym murem z³e zakoñczenia od dobrych (prawdopodobnie ze wzglêdu na osoby, które z b³og± nie¶wiadomo¶ci± koñczy³y g³ówn± liniê fabularn± zawsze na tych pierwszych). Tym razem, gdy pójdziemy po najmniejszej linii oporu ujrzymy tu¿ po fina³owym dialogu napis „Game Over” zamiast napisów koñcowych. Dobrym pomys³em jest tak¿e po³±czenie ze sob± legendarnego bata Belmontów z ca³± mas± innych broni. Mo¿na takie posuniêcie uzasadniaæ dwudziest± rocznic± powstania serii, ale nie ukrywam, ¿e trochê brakowa³o mi takiego rozwi±zania ju¿ wcze¶niej. Ciekawie wkomponowano w grê tak¿e kwestiê wskazówek dotycz±cych tajemnic zamku. Tym razem mamy do nich dostêp przez ca³y czas - wystarczy w menu podrêcznym wybraæ opcjê „Talk”, a bohaterowie swoimi krótkimi dialogami zapoznaj± nas z przydatnymi informacjami dotycz±cymi rozgrywki.

  Wspomniany ju¿ przeze mnie powrót schowków w ¶cianach (które kryj± nieraz unikatowe przedmioty, a nie s± uwzglêdniane w liczniku procentowym przy mapach), czy Areny znanej z Circle of the Moon nie stanowi oczywi¶cie wszystkich wartych wzmianki pomys³ów. Dodano bowiem spis procentowy wszystkich przedmiotów w grze, co z pewno¶ci± zadowoli wszystkich „wirtualnych kolekcjonerów”. W koñcu postanowiono te¿ stworzyæ klimatyczne menu g³ówne, a tu¿ za nim wita nas a¿ sze¶æ miejsc na rozpoczêcie nowej gry (przede wszystkim ze wzglêdu na ilo¶æ trybów dodatkowych, ale to i tak dobrze). Cieszy tak¿e, ¿e wprowadzono mo¿liwo¶æ edycji danych, które wprowadzamy rozpoczynaj±c zabawê (nazwa profilu i graficzny emblemat wy¶wietlaj±cy siê przed potyczk± przez Internet). W trakcie samej rozgrywki za¶ u¿yteczny okazuje siê byæ kolor na jaki b³yszcz± przeciwnicy po trafieniu. Gdy zamiast czerwieni ujrzymy b³êkit oznacza to, ¿e kreatura jest odporna na dany typ ataków. Co siê za¶ tyczy encyklopedii potworów to przywrócono do niej informacjê o ilo¶ci HP ka¿dego stworzenia. O dziwo w Dawn of Sorrow twórcy zrezygnowali z tych danych. Ca³kiem nowym pomys³em jest natomiast wprowadzenie wska¼ników, które mo¿emy umieszczaæ na mapach, aby zaznaczyæ sobie interesuj±ce nas miejsca (trzy dla ka¿dej z nich). Trochê tych drobiazgów jest, ale weterani na pewno najbardziej uciesz± siê z rozbudowanego poziomu trudno¶ci „Hard”. Ju¿ wcze¶niej wspomnia³em, ¿e niektórzy przeciwnicy znacznie zyskali w nim na prêdko¶ci poruszania siê lub umiejêtno¶ciach, ale to nie wszystko. Najwiêksz± zmian± jest mo¿liwo¶æ wyboru limitu poziomów do¶wiadczenia, który bêdzie obowi±zywa³ w trakcie zabawy - 50, 25 lub po prostu 1. Sprawia to, ¿e dysponujemy a¿ trzema poziomami trudno¶ci w jednym. Gdy wybierzemy brak mo¿liwo¶ci awansowania okazuje siê, ¿e jeste¶my zdani jedynie na dobry ekwipunek i w³asne umiejêtno¶ci i choæ miejscami gra przypomina spacerek to s± te¿ miejsca, w których wylewa na nas kube³ zimnej wody. Przydatne okazuj± siê wtedy niebieskie i czerwone butle, które zwiêkszaj± nam kolejno maksymalne HP i MP (s± one nieocenione tak¿e w trybach dodatkowych). Mo¿na je znale¼æ lub dostaæ za konkretne questy choæ nale¿y pamiêtaæ, ¿e podobne „dopalacze” ju¿ nie raz siê w serii pojawia³y. Wszystkie te niuanse zwi±zane z poziomem trudno¶ci „Hard” bez w±tpienia nale¿y zaliczyæ twórcom na plus (weterani w koñcu mog± zaszaleæ ;-)).

  Teraz mo¿e trochê nowinek technicznych. Nie mo¿na nie zauwa¿yæ, ¿e tym razem znacznie bardziej przemy¶lano jak wykorzystaæ mo¿liwo¶ci NDSa. Niby s± to drobiazgi, ale na pewno satysfakcjonuj±ce, gdy ju¿ siê na nie natrafi. Jakie by³o moje zdziwienie, gdy zamykaj±c konsolkê w trakcie gry us³ysza³em... skrzypniêcie starych zawiasów! Podobnie jest podczas jej otwierania. Na tym siê jednak nie koñczy bowiem Portret Ruin pobiera tak¿e z systemu NDSa pewne dane, które wykorzystuje na swój sposób... ale ten bêdziecie musieli odkryæ ju¿ sami :-). Warto te¿ wiedzieæ, ¿e choæ gra pocz±tkowo nie zdradza przejawów do nadmiernego wykorzystywania ekranu dotykowego (mo¿na nim wskazywaæ drogê partnerowi, ale jest to nieu¿yteczne i trudne w wykonaniu z jednoczesnym sterowaniem w³asn± postaci±) to jeden z trybów dodatkowych, który mo¿na odblokowaæ po jej przej¶ciu opiera siê na nim ju¿ w ca³o¶ci. Jest to naprawdê du¿y plus dla twórców!

  Do omówienia pozosta³ jeszcze tryb multiplayer. Portret Ruin mia³ w koñcu pokazaæ, ¿e przy Castlevanii dobrze mo¿e bawiæ siê nie tylko jedna osoba... niestety... pomimo szumnych zapowiedzi i ta czê¶æ serii nie ma siê czym pochwaliæ na tym polu. Do naszej dyspozycji oddano Shop Mode i Boss Rush Mode. Oba mo¿na rozegraæ tak drog± radiow± pomiêdzy konsolkami, jak i przez Internet. Pierwszy z nich pozwala nam na wystawianie na sprzeda¿ posiadanych przez siebie przedmiotów. Najpierw, w trakcie zwyk³ej rozgrywki, za pomoc± odpowiedniej opcji w sklepie Vincenta kompletujemy nasza ofertê spo¶ród posiadanych przez nas dóbr, a nastêpnie wybieramy tryb Shop Mode z menu g³ównego. Teraz nastêpuje otwarcie naszego wirtualnego stoiska, co polega na po³±czeniu siê z serwerem Nintendo i dobraniu przez niego maksymalnie czterech kupuj±cych (naturalnie my tak¿e mo¿emy odwiedzaæ inne sklepy, proces ich wyboru tak¿e jest wtedy w pe³ni zautomatyzowany). Nastêpny krok to dobranie sobie przez nich wirtualnych odpowiedników (dostêpne s± cztery modele przeciwników z gry), a potem przegl±danie naszej oferty. Najwiêkszy mankament wi±¿e siê jednak z tym, ¿e gdy wszyscy opuszcz± sklep zostaje on zamkniêty i musimy otwieraæ go na nowo. Jest to wyj±tkowo zniechêcaj±ce do tego rozwi±zania (choæ mo¿liwo¶æ zarobku kusi, a sprzedane przedmioty nie znikaj± z naszego ekwipunku!). Ostatecznie tryb ten przydaæ siê mo¿e jedynie pocz±tkuj±cym graczom, zdaje mi siê bowiem, ¿e ka¿dy weteran serii bez problemów znajdzie i wszystkie przedmioty w grze i sposoby na szybkie zarobienie mnóstwa sztuk z³ota. Jest to jednak pomys³ nowy, tak wiêc warty pochwa³y. Co siê za¶ tyczy grania z ¿ywym partnerem w Boss Rush Mode to satysfakcjonowaæ mo¿e on jedynie w przypadku trybu radiowego. To w nim w³a¶nie mamy do wyboru wszystkie te opcje, które posiada jednoosobowa jego odmiana, jako¶æ rozgrywki zale¿y jedynie od posiadanego przez kolegê ekwipunku i jego w³asnych umiejêtno¶ci. Gdy próbujemy zabawiæ siê przez Internet okazuje siê ju¿, ¿e czekaj± nas powa¿ne ograniczenia - do wyboru mamy tylko dwie podstawowe postacie (bez tych z trybów dodatkowych), a trzy kursy z wersji jednoosobowej zast±pione s± ca³kiem innym, znacznie krótszym i mniej ciekawym. Jakby tego by³o ma³o jako¶æ rozgrywki w znacznym stopniu zale¿y od tego, jakiego gracza wylosuje nam serwer... jak wiêc widzicie przyjemna zabawa wieloosobowa nadal pozostaje poza zasiêgiem Castlevanii.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10
8. D³ugo¶æ

  Jak ju¿ wspomnia³em g³ówna linia fabularna nie odbiega od standardowych „od kilku do kilkunastu godzin”. Gra ma jednak w sobie tyle ciekawostek i sekretów, ¿e ka¿dy, kto zechce trafiæ na nie wszystkie spêdzi przy niej du¿o wiêcej czasu. Jej najwiêksz± zalet± pod tym wzglêdem jest za¶ dostosowywanie siê do preferencji graczy. Mamy tutaj a¿ trzy znacznie siê ró¿ni±ce tryby dodatkowe oraz bardzo rozbudowany poziom trudno¶ci „Hard”. Od biedy pozostaje jeszcze tryb multiplayer, ale nie dostarcza on tyle rozrywki co zabawa jednoosobowa. Tak wiêc bior±c pod uwagê t± mnogo¶æ opcji do Portretu Ruin mo¿na wielokrotnie wracaæ, zawsze wybieraj±c taki styl gry, jaki nam na dan± chwilê odpowiada - od rozlu¼niaj±cego wymachiwania wska¼nikiem, po wymagaj±ce starcia z ka¿dym napotkanym przeciwnikiem.

Wzglêdem pozosta³ych Castlevanii: -/10



Recenzja nie zosta³a przystosowana
do nowego systemu oceniania

-/10




Podsumowanie

  Portret Ruin w pe³ni zas³uguje na miano gry, która ukoronowa³a dwudziestolecie Castlevanii. Jedyn± jej wad± jest ma³o rozbudowany multiplayer, który z pewno¶ci± nie spe³ni³ pok³adanych w nim nadziei. Ten drobny mankament jest jednak niemal w ca³o¶ci przys³oniêty przez to co tak bardzo kochamy w zamkowej serii - esencjê kunsztu twórców z Konami, czyli ciekaw± fabu³ê, piêkn± oprawê audiowizualn± i niesamowity klimat. To nie tylko dobra Castlevania, ale te¿ wspania³a gra w ogóle.

Informacje dodatkowe
  UWAGA! Wszystkie poni¿sze informacje proszê traktowaæ jako potencjalnie zdradzaj±ce sekrety gry! Je¿eli nie ukoñczyli¶cie czê¶ci serii, której one dotycz± to przegl±dacie je na w³asn± odpowiedzialno¶æ!

ZAMEK

Recenzje
  Poni¿sze adresy pomog± Wam poznaæ opinie ró¿nych osób na temat tej czê¶ci serii. Je¿eli znacie inne warte przeczytania recenzje dajcie mi znaæ, a z chêci± umieszczê je na tej li¶cie. Pamiêtajcie, ¿e teksty te mog± (aczkolwiek nie powinny) zawieraæ spoilery!

OPINIE ZZA MURÓW
Jêzyk: Angielski
Ocena: 8,9/10
Jêzyk: Angielski
Ocena: 8,3/10

Copyright © 2005 - 2013 by CastleKeeper's Chronicles. All rights reserved.
A part of The Inner World of Final Fantasy.
Castlevania is the property of Konami.

Content by Nox_A15. Design by SenTineL.